"Chodzi tu o to, aby kobiecie było dobrze, wygodnie, nie denerwowała się, była w miejscu, gdzie czuje się bezpiecznie, bez narzekających ludzi, bez ludzi denerwujących ją,
bez nikogo innego kto chce urodzić to dziecko zamiast niej, żadnych zegarków, żadnego odmierzania czasu, żadnego mówienia jej tego, co jej ciało już i tak wie.”
Libby Williams
Przygotowania mieszkania do porodu domowego zaczęłam już będąc w terminie porodu. Tak się złożyło, że kończąc 37. tydzień dostaliśmy klucze do naszego mieszkania. Wpierw zajęłam się porządkami i rozlokowywaniem wszystkich sprzętów prosząc synka, żeby jeszcze się wstrzymał, a następnie zaczęło się pranie ciuszków, pieluszek, składanie (prasowanie sobie odpuściłam ;) ) i chowanie do szafek.
Gdy już najważniejsze rzeczy były ogarnięte zaczęłam szykować sobie swoje gniazdko porodowe, którym był pokój Władzia. Mąż zajął się pompowaniem basenu i całą strategią nalewania wody, zakupem odpowiedniej długości węża, złączek do kranu itp.
Ja naszykowałam na przewijaku:
stare ręczniki pod basen i do wycierania, ręczniczki i pieluchy dla Władka
koszyczek z przekąskami i wodą kokosową
koszyczek z pieluszkami jednorazowymi i chusteczkami
waciki, patyczki i sól fizjologiczną w ampułkach.
Na parapecie znalazło się też:
pudło z porodowymi przydasiami tj: piłki do masażu, rebozo, TENS+elektrody, małe ręczniczki do okładów, skarpetki afirmacyjne z fundacji "Rodzić po ludzku", nawilżający żel intymny i jałowa gaza, lewatywa (gdyby była potrzeba rozkręcenia porodu), do tego 2 komplety ciuszków (w rozmiarze 56 i 62), koszula do porodu i naszyjnik z perełek mamy (chciałam poczuć się w porodzie bardzo kobieco i pięknie)
podkłady i podpaski poporodowe w większej ilości.
Bardzo chciałam zrobić swoją własną tablicę z afirmacjami i cytatami. Jak dobrze pamiętam udało mi się to jakoś dopiero w 40 tygodniu. Karty afirmacyjne wykonałam samodzielnie i wydrukowałam w miejscowej drukarni wraz z tym pięknym zdjęciem kobiety i wilka. Bardzo kojarzy mi się ono z książką "Biegnąca z wilkami" Clarissy Pinkoli Estés. Miało przypominać mi o tym by poddać się instynktom i całej tej dzikości porodu. Do tego kilka ozdobnych kartek misternie przymocowanych do starej tablicy korkowej, klimatyczne światełka i najbardziej trafiające do mnie cytaty. Summa summarum w porodzie chyba nawet na nią nie zerknęłam, ale wiem, że samo tworzenie tej tablicy, cały proces był w tym wszystkim najważniejszy. To było moje psychiczne przygotowywanie się do porodu. Zakodowanie tych afirmacji w mojej głowie.
Obok tablicy umieściłam kilka świeczek oraz przepiękny obraz w drewnie, który kiedyś wylicytowałam na aukcji Finału WOŚP.
Przy oknie powiesiłam dzwonki kupione jeszcze przed urodzeniem Danusi. Ich dźwięki towarzyszyły mi podczas zajęć jogi, na które uczęszczałam będąc w ciąży z córeczką. Choć nieco uszkodzone dalej wspaniale otulały dźwiękiem i przywoływały miłe wspomnienia.
Gdy wszystko było już gotowe, nie mogłam się doczekać aż będę mogła skorzystać z tej pięknej przestrzeni.
Oprócz pokoju synka, który chwilowo zmienił się w pokój narodzin, przygotowałam także sypialnie, w której miałam spędzić co najmniej dwa tygodnie połogu.
W łóżeczku dostawnym naszykowałam:
komplet pościeli na zmianę i prześcieradło nieprzemakalne
koszule do karmienia, ciepłe skarpetki, majtki siateczkowe
ręczniczek dla Władzia i kilka pieluszek
podkłady i podpaski poporodowe.
Zaraz pod łóżeczkiem miejsce znalazła torba porodowa, na wypadek transferu.
Wokół łóżka rozstawione były także koszyczki z najbardziej potrzebnymi rzeczami, aby w połogu ograniczyć bieganie po mieszkaniu do minimum, czyli:
koszyk z pieluszkami jednorazowymi, chusteczkami, maścią do pupy oraz nieprzemakalnym podkładem wielorazowym
koszyk do pielęgnacji noworodzia, a w nim: gaziki, waciki, patyczki, oliwka, nożyczki i pilniczek do paznokci, sól fizjologiczna, termoforek z pestkami wiśni
koszyczek, a w zasadzie skrzynka rozrywkowa - z rzeczami dla mnie, gdyby mi się nudziło czyli krzyżówki, zaległe książki, szydełko (nie pytajcie xD) oraz z rzeczami dla córeczki bym mogła z nią spędzić czas nie ruszając się z łóżka - karty, zdrapywanki (zły pomysł...), rzeczy do malowania, naklejki itp. Był także szeleścik dla Władzia :)
Po porodzie dołączył jeszcze koszyczek z ciuszkami na zmianę, pieluchami tetrowymi i flanelowymi.
W lodówce był zapas jedzonka, w zamrażarce gotowe potrawy i butelki z wodą w przypadku zwiększonego krwawienia. Na lodówce wisiał plan porodu domowego. Po salonie plątała się jeszcze piłka gimnastyczna, na której córka lubiła skakać.
I to by było na tyle z przygotowań do porodu. Jak widać nie jest tego jakoś bardzo dużo. Skupiłam się na tym bym miała wybór w metodach łagodzenia bólu, by otoczenie było miłe i przyjazne, by wszystkie najważniejsze rzeczy były w zasięgu ręki, by było to logicznie uporządkowane by każdy mógł znaleźć to co akurat będzie potrzebne - czy to będę ja czy mąż czy położne.
Mam nadzieję, że ten wpis pomoże kobietom przygotowującym się do porodu domowego. Jak widzicie mieszkaniu, w bloku jest to jak najbardziej możliwe. A sąsiedzi? Chyba się nawet nie zorientowali ;)
Comments